Piłkarska przekąska Aha! Moment

image

Co jest z tymi rodzicami?

To jest to, do czego ciągle wracam, w mojej walce o wprowadzenie zdrowszych przekąsek na boiska piłkarskie i t-ball w mojej społeczności. Dlaczego tak wiele mam i tatusiów jest nie tylko niezainteresowanych dyskusją o zmianie polityki, ale także wręcz wściekłych na nią? Wściekłe, jakbym odbierał im jedno z podstawowych praw (prawo do noszenia Ritz Bits). Wściekli jakbym groził, że wejdę do ich domów i zabiorę im wszystkie chipsy na zawsze.

Rodzice z drużyn mojego syna byli wspaniali (i nie na darmo, ale dzieci były zachwycone owocami).

Ale to, co słyszę od rodziców z innych drużyn - i historie, które słyszę od tak wielu z Was - zszokowały mnie: Mamy, które proponują zdrowe przekąski, są ostracyzmowane przez innych rodziców, otrzymują nieprzyjemne e-maile, w których mówi się im, żeby się rozchmurzyły.

Dlaczego ta kwestia tak bardzo dzieli?

Ostatnio moja przyjaciółka Vicki Glembocki napisała artykuł dla Philadelphia Magazine zatytułowany "Food Nazis Invade First Grade", o tym co się stało, gdy szkoła jej córki zakazała babeczek.

Vicki opisuje przezabawne szaleństwo (włączając w to zbuntowane mamy), które nastąpiło. A na końcu utworu, ona pięknie podsumowuje swoje własne niepokoje z mandatem nie-ciasteczka:

Ta nowa polityka żywnościowa zepsuła mój obraz rodzica, którym chciałam być. Odebrała mi jedną z możliwości, jakie miałam, aby zapewnić, że za około 33 lata moje dziecko może spojrzeć wstecz i pomyśleć, że nie byłam tylko wiedźmą, która krzyczała na nią co 13 sekund, aby umyła zęby, znalazła buty i ćwiczyła słówka z ortografii i przestała bić swoją siostrę, co jest sposobem, w jaki spędzam 99 procent mojego czasu. A przynajmniej tak mi się wydaje.

Przysyłając urodzinowe smakołyki albo chlebek bananowy na Święto Przyjaźni, czułam się jak dobra mama. Może tylko na ten dzień. A kiedy Blair otworzyła swoje pudełko po butach, te ciasteczka powiedziały: "Widzisz, dziecko, jesteś dla mnie wyjątkowy. Widzisz, nie jestem przecież taka zła. Upiekłyśmy je razem i pomalowałyśmy lukrem z białek, który prawdopodobnie wywoła u trzech twoich kolegów z klasy szok anafilaktyczny, ale... no cóż... widzisz?".

Coś mi kliknęło, kiedy przeczytałam słowa Vicki, ponieważ to właśnie może wyjaśnić, dlaczego reakcje na kwestię sportowych przekąsek często stały się tak emocjonalne, zamiast racjonalne: Ponieważ, jak mówi Vicki, te zasady kolidują z mamami, którymi wyobrażałyśmy sobie, że będziemy. A te mamy przynosiły babeczki (albo pączki, albo ciasteczka, albo Capri Suns), które naszym zdaniem sprawiały, że nasze dzieci czuły się kochane. Może dlatego, że nasze własne matki robiły to samo dla nas. A może dlatego, że tego nie robiły.

Innym "Aha!" z kawałka Vicki (który wygenerował swój własny udział gniewnych komentarzy online, jak ten zinger: "Musi być miło dostać pieniądze za szerzenie IGNORANCJI.") było to, że naprawdę, naprawdę musimy trzymać nienawiść i nieżyczliwość z dala od tej debaty.

Jeśli podobał Ci się kawałek Vicki i chcesz kolejną wciągającą lekturę, sprawdź jej książkę The Second Nine Month: One Woman Tells the Real Truth About Becoming a Mom. Wreszcie. Będziesz się śmiać, płakać, odnosić się - i być wdzięcznym, że ktoś inny czuł się dokładnie tak samo, jak ty.